1. |
Miraż "Czekoladki"
02:17
|
|||
Słodkie słowa, słodkie gesty nie pomogą ci
Listy, kwiatki, czekoladki nie wyważą drzwi
Do jej serca są zamknięte, więc
Nie pomogą ci prezenty,
Nie pomogą ci
Słowa, gesty, nie pomogą ci
Słowa, gesty, nie pomogą ci
Nie pomogą ci prezenty,
Nie pomogą argumenty,
Nie pomogą ci
|
||||
2. |
Astrid Lindgren "Trzy"
02:21
|
|||
Codzienne każdy z nas staje się ofiarą
Gwałcone są nasze dusze, nasza godność albo i my sami
Codziennie, każdy z nas staje się oprawcą
Przechodzimy obojętnie odwracając wzrok
A zostało napisane: Kto bliźniego od złego nie powstrzyma
Sam jest jeszcze gorszy, jeszcze gorsza czeka go kara.
Gdzie Twa wiara, gdzie nadzieje, gdzie jest Twoje miłość?
|
||||
3. |
||||
Jeden sąsiad śmieje się z sąsiada
Że mu się w życiu nigdy nie układa
Że jego dom kłótniami płonie
Że nigdy „Kocham” nie powiedział żonie
Śmieje się z tego gdy patrzy na niego
Na dzieci, żonę, na upadek jego
On się śmieje, nic go nie wzrusza
A w jego domu wisi krzyż Jezusa Chrystusa
Jeden sąsiad śmieje się z sąsiada
Że go oszukał na wspólnych układach
Że wszystkie dobre interesy
Robi z nim, gdy jest nietrzeźwy
|
||||
4. |
||||
Nie mogę zapomnieć, gdy widzę co dzień,
Tyle bólu i krzywd, na ludzkiej drodze,
i choć czasem, od tych myśli odchodzę,
W moim sercu, nadal płonie ogień,
Wkurwia mnie ignorancja, którą nosisz w sobie,
i świadomość tego, że sama zbyt mało robię,
Lecz staram się mocno, podsycać płomień,
i swoje życie, przeżyć świadomie,
Chciałabym bardzo, by w moim sercu ,
Zawsze płonął ogień, niech płonie ogień!
|
||||
5. |
||||
Stań do walki z życiem i otrzyj łzy,
Wyciągnij swoja broń , swoje argumenty,
Nie trać wiary, nie załamuj rąk,
Wątpić znaczy być świadomym,
Myślowej recesji, celów od których chce się żygać
Podziałów ponad, ponad podziałami,
Politycznego mydlenia oczu, bezzasadnej nienawiści
Ja po prostu chcę żyć wbrew złu, żyć w wolności,
Żyć w wolności.
|
||||
6. |
||||
przerabiać historie!
poprawiać archiwa!
głupota poddanych
gwarantuje nam bezkarność!
robić to samo!
mówić to samo!
myśleć tak samo!
i ślepo wierzyć!
konstrukcja władzy oparta na kłamstwie
wejścia do świątyń pilnuje policja
|
||||
7. |
||||
solidarność - słowo i idea, bo już od dawna nie ruch. Skomercjalizowane gówno, polityczny motłoch, a przecież jakże ważne działanie.
Nie dajmy sobie wmówić, że to zła idea, razem zawsze będziemy silniejsi. Bądźmy solidarni względem siebie, sceny, nawet wówczas kiedy
wszystko wydaje się być przegrane. Nikt nie jest perfekcyjny, ale nie zmienia to faktu, że solidarni i razem jesteśmy silni.
solidarność i chuj!
solidarność
przywrócić znaczenie - słowa solidarność
zgwałconego przez - polityczne świnie
ramię w ramię - nasze ciała są jak tarcza
ramię w ramię - jesteśmy barykadą
...wszyscy wiemy jak wykorzystano znaczenie słowa solidarność...
sprzedane za łapówki, przepite na politycznych rautach, wykorzystane przez
żarłoczny kler, aby było utożsamiane z krzyżem...oplute w przyjacielskich
kontaktach...ja i ty...gdzie jest nasza solidarność?...
opierdol mój namiot!...może da się coś sprzedać...wydaj mnie psom!...
to nie jest mój punk - to pierdolone getto
to nie jest mój punk - to pierdolone getto
to nie jest mój punk - to pierdolone getto
to nie jest mój punk - to pierdolone getto!
solidarność - solidarność
solidarność - i chuj!
|
||||
8. |
||||
Tekstu nie dali „bo nie hehe”
|
||||
9. |
The Stubs "Black sheep"
02:30
|
|||
you people are sad grey faces
in the bus on my way to work
you hate russians, jews and hedgedogs
and hanging carpets on the walls
your life is reading tabloids
you eat 20 dumplings a day
you're so socially handicapped
that you don't even trust yourself
black sheep!
dog is barking in the kitchen again
take a cable and beat him down
backbite some friend with neighbour
while watching "dancing with stars"
get drunk with bootleg moonshine
kick random person in the face
luckily tomorrow's sunday
absolution waiting for you in church
|
||||
10. |
||||
Chuj w ten świat w którym jesteś zerem,
gdzie nikt nic nie chce zmieniać
Wtopiony w wygodę bez opamiętania
Kolejne marzenie znów cie pochlania
Nie myślisz o niczym
Nie masz nic do przekazania
Kolejna twarz za szklanym ekranem
Kolejny bezsensowny idiota
Znasz to na pamięć
Kolejny dzień stracony przy wspaniałym programie
Usiądź wygodnie w fotelu
Zmień następny kanał
Jak czujesz się ze świadomością,
że twoje życie nie zależy od ciebie
|
||||
11. |
||||
Hidden behind your uniform,
Now you can ad minister justice,
Right hand – is righteous,
Left – counts cash,
I bet I’ll be better of listening to my own Decalogue,
For the way that you serve,
And how you protect,
Announce the verdict now – I find him guilty of breaking the law!
From the people that hate you – We don’t have no fear,
All cops are bastards, that’s what you will hear.
|
||||
12. |
||||
What can U see in these eyes
Sad experience, ruined life
First time he did it when I was three
First time of disgust and misery
Constantly and planned
When he was drunk and mom was away
Why did he chosen exectly me
My brothers and sisters didn't believe
I didn't ask for help
My mother knew but she was obeyed
Affection of dirt
Curtain of shame
In my mind
For my whole life
When purity was thorn away
I didn't know how to fight
I forgive you dad
I need it to live
But I can't forget
Life is so cold
with broken heart
|
||||
13. |
Core Ball "Carpe diem"
01:24
|
|||
Try to live today
Coz tomorrow may never gonna come
Time is running out
Another second – just gone
Can’t go back
Can’t change it
So carpe diem
Oh no they do it again
They killing each other because of their hate
Oh no they killing because of profit
Power and glory, money and fortune
|
||||
14. |
Oreiro "Stay close"
03:36
|
|||
I can do anything for my family, i can do anything for my friends
My heart is still beating, For those who I love
I can do anything for my family, I can do anything for my friends
Stay close to me, Say what you feel
Do what you think, My heart is still beating
For those who I love, Say loudly you love them
|
||||
15. |
||||
At some nights, I turn off the light,
and stay with myself for hours.
I remain in silence
to look in the darkness,
I accounting for my existence.
Then I say, it’s now or never!
look for better intentions
I regret for my mistakes
…cause…
I need love, opening my heart to the world,
which runs too fast for me
I look
for the
sense of life
and with it
all things
I am thinking about
I ask myself question: If I meet You one day?
Maybe that night
I’m full of hope and faith
I would like to change my life!
I won't lose it
I want it too much,
I want it!
I want it!
I want it!
I need You!!!
This…is…my…everlasting
…war!
|
||||
16. |
One Day Rise "Odrzuć to"
01:40
|
|||
Odrzuć to co widzisz
Odrzuć to co słyszysz
Oni chcą ci to w mówić
Tylko po to by Cię kupić
Odrzuć co wpoili ci
w twoje słabe sumienie
skażone od najmłodszych lat
setką podłych podłych kłamstw
Odrzuć to, nie zamkną ci ust
nie wedrą się w twoje sny
Teraz oprócz swych sił
nie będziesz już wierzyć w nic
Sprawiedliwości nie ma
skończ w nią naiwnie wierzyć
ujrzysz ją tylko wtedy
gdy sam ją wymierzysz
odrzuć to
odrzuć to
odrzuć ten syf
nie wierz żadnym przywódcom
nie ufaj żadnym prawdom
przesłaniom ze świątyń
ani z gazet faktom
gdy odrzucisz dogmaty
i materialne fanty
odkupisz swoją przyszłość
w tłumie naiwnych istot
|
||||
17. |
Epileptic Walk "Wygnany"
01:50
|
|||
Twój ból wzrasta
Koniec jest bliski
Nie masz gdzie uciec
Twoje ciało jest przeklęte
Pogrążasz się w otchłani nicości
Będąc skazanym na wieczne cierpienie
Nie zaznasz spokoju
Nie zaznasz współczucia
Pozostawiony samemu sobie
Oszukany przez realia świata
Wewnętrznie wyniszczony
Opętany, wyklęty, zgubiony
Twoje serce wypełnia gorycz gniewu
Umysł zaślepiony nienawiścią
Przysięgasz zemstę tym dzięki którym zostałeś wygnany
|
||||
18. |
||||
All over the world an animal is killed every six seconds,
in the name of scientific experimentation.
A holocaust the likes of which man has never known,
is taking place right before our very eyes.
It's up to you and I to put a stop to it.
It's up to you and I to make a change.
It's up to you and I to. Liberate! Vivisection - It's scientific fraud.
Exploitation - gone on too long.
Unjustified murder - It's systematic slaughter.
Liberation - a means to an end!!!
|
||||
19. |
||||
za ulgi jakie sobie czynimy przyjdzie boleśnie odpokutować
teraz chcę znać każdą prawdę choćby i była najcięższa
wyciągnąć wnioski z przeszłości - wizja bezkresnej przestrzeni
wyciągnąć wnioski z przeszłości - by nie powielać już błędów
największym zdrajcą jest litość, najsilniejsza broń to ignorancja
zbyt wiele nerwów, energii straconych dla spraw niewartych
odbijam się w waszych oczach - szklistej powierzchni lodowca
dusza nie jest nieśmiertelna - nie pozwól jej umrzeć przed ciałem
błędy wciąż tkwią w fundamentach - piramid rozumowania
rozdźwięki kolejnych sprzeczności - prowadzą do kryzysu
depresja, nihilizm, pustka - postępujące cierpienie
wyniszczani przez następstwa - zamiany skutku z przyczyną
|
||||
20. |
||||
Wydane na świat, tym samym skazane na cierpienie,
Przez chore inspiracje, samotne ,opuszczone,
Mieszkają w kartonie, w więzieniu lub zostają zabite,
Dzieci Korei północnej, u stóp dorosłych klękające,
Zbierają zgubione Ziarko ryżu i żebrzą o miłosierdzie.
Głód – tak zaczyna się dzień i trwa nieprzerwanie,
Słońce dziś nie wzeszło, bo obojętna jest większość świata,
A każda pomoc która dotrze, by napełnić im brzuchy,
zostaje sprzedana , słonce znowu nie wzeszło,
Ich puste spojrzenie samotności, widać w nich tylko strach i głód,
Dla nich są tylko tanią siłą roboczą,
a przecież to są ludzie przecież to są tylko dzieci,
Niczemu niewinne, pomieszane z błotem,
Czy przyjdzie dzień w którym zobaczą słońce?
Nie wiem, wiem że dzisiaj znowu nie wzeszło.
|
||||
21. |
||||
Nie mam pomysłu, jak mam napisać,
Wiem tylko jaka, ma być tematyka,
Jak zwykle nas zjadą, za brak przesłania,
Ale nieistotne, zapraszam do słuchania,
Wsłuchajcie sie w słowa, pięknej opowieści,
Bo właśnie zaczynam krzyczeć, w utworze o wakacjach i o miłości,
i jak przystało na coś takiego, będzie banalnie, będzie wesoło,
Lecz na pocieszenie dodam, że to opowieść z hepiendem,
Zaczęło się w sierpniu, a może i w kwietniu,
Lecz urlop spedytora, rozpoczął sie w górach,
Po przejściu orlej perci, bez wody z karakanem,
Maciek pojechał, do Krzycha i Marleny,
Uderzył w rokitnice, a to był poniedziałek,
Oni dali mu jedzenie, lecz nie chciał alkoholu,
Potem cierpiał w nocy, spać nie mógł, wciąż sie miotał,
A rano w kiblu, w końcu sie porzygał,
A tego dnia, miał spotkać pierwszy raz,
Swoją wielką miłość, twarzą w twarz,
i mimo spadku kondycji, zaprosił ją w przyszłości do siebie,
Na herbatę, kontynuował turnus, na rokicie,
Bo po herbacie z nią, poczuł samotność,
Wypił na eksa, bankomaty sie popsuły,
i zaprosiła go, na pierwszą randkę, i znowu pojechał,
Do znanej nam już pary, by go pocieszali,
Na duchu podtrzymali, a jego przyszła pani,
Do domu się wymknęła, PKS nie przyjechał,
i wnerwił się, w następny poniedziałek,
Odwiedzili go w domu, nie przyznał się,
Że planuje ją odwiedzić, i wsiadł na rower,
Po wielu godzinach, dojechał do swej lubej,
O północy, i potem wrócił i tęsknił i szlochał,
i ostatecznie, chyba sie zakochał, wakacyjna miłość,
Sami to widzicie, a wszystko sie zaczęło,
Od wakacji na rokicie, i tak do dziś,
Ssą razem do dziś, kochają sie do dziś.
|
||||
22. |
||||
Wyzwolona siła rozbija mury ograniczeń
wyszarp ciało z sideł aby uwolnić się i odejść
wstań i spotkaj swój strach spójrz mu w oczy i napluj mu w twarz
To tylko iluzja on jest twoim zwątpieniem
pieprzonym pasem bezpieczeństwa mentalnym zniewoleniem
Odrzuć wszystkie kłamstwa poznanie siebie jest tego warte
jak długo można się bać i zaprzepaszczać kolejne szanse
|
||||
23. |
||||
Szczęście ucieka nam miedzy palcami,
Przez własny egoizm i chęć dążenia do perfekcji,
Tracimy wszystko, zapatrzeni w ideały oślepieni ich blaskiem
Zapominamy kim jesteśmy, wojna jest walką z samym sobą
Cała nienawiść świata mieści się w naszych sercach,
Nienawidzimy kochać kochamy nienawidzić,
Nienawiść przepełnia cale nasze serca,
Walczmy z agresja, ze złem w naszych sercach,
Nie pozwólmy by nienawiść kierowała naszym życiem,
Nauczmy się kochać Nie zadając przy tym bólu,
Patrzeć na ludzi jak na równych sobie,
Zmieniając świat zacznijmy od siebie,
Wypowiadając słowa doceńmy ich wartość,
Budujmy swój wizerunek-człowieka rozumnego,
Nie drapieżnika. Zwierzęcia zachłannego
|
||||
24. |
||||
Nowy sztandar!
Co tam w górze? Milionowy sztandar!
Jaka ulga - nowe hasła
Skandal! Skrucha! Wielka miazga!
Z myśli! Ze słów! Wroga plaga!
Zamiast szczęścia - klatka, zniszcz sztandar
Każde wyjście - pułapka, nowy sztandar
Pustych prawd - głupawka, przez sztandar
Zamiast szczęścia- klatka, zniszcz sztandar
|
||||
25. |
Cast In Iron "II"
01:15
|
|||
I wish i could lock you in cages,
1, 2 meters wide, so you could feel the reek of your own shit,
i want to beat you up with a stick,
Force an electric club up your ass, rip your skin off
I wish you drop dead in the sun, chained to a wall,
I want to stuff you with food, pump it through a metal pipe in your throat,
I wish i could see fear in your eyes, hear your heart explode,
i'm just a human being.
|
||||
26. |
||||
przeszłość skutecznie wymazana z pamięci,
wyprany z resztek wrażliwości.
armia rebeliantów lub rządowe siły - metody te same.
"oto twój najgorszy wróg".
umysł stępiony narkotykami,
zatarta granica między dobrem a złem.
strach paraliżuje jednak widok krwi wyzwala żądze mordu.
dziesięć, trzynaście - to nie ma znaczenia
jeśli masz dość siły by podnieść karabin,
dziesięć, trzynaście - to nie ma znaczenia,
kule prują powietrze.
dziesięć, trzynaście - koniec twojego życia.
|
||||
27. |
||||
Dziś ciężko jest określić co znaczy słowo „punk”,
Bo kiedyś było jasne, że nie ma kompromisów,
Teraz „punki” nie wiedzą co znaczy D.I.Y.,
I nie mają ochoty niczego zmieniać w sobie,
Głupia konsumpcja zastąpiła walkę,
A naziole stali się kumplami od piwa,
Tępa masa tkwiąca w przekonaniu,
Że odmienny wygląd to alternatywa.
Żadna siła nie zatrzyma mnie,
Bo wszystko to co robię ma głęboki sens,
Punk to moje życie i tego już nie zmienię,
Punk to moje mentalne korzenie.
Punk to moje myśli, punk to ideały,
Punk to nie jest moda, bo mody przemijają,
Ta wewnętrzna siła już od wielu lat,
Zawsze mi wierna, do przodu mnie pcha.
|
||||
28. |
||||
krzycz krzycz krzycz
niech cię usłyszą
krzycz krzycz krzycz
jak najgłośniej
krzycz krzycz krzycz
głosy zza muru
krzycz krzycz krzycz
głosy wolności
tysiące listów za tysiące krzywd pisane
miliony ludzi niesłusznie skazanych
widma wolności zza krat!
wysokie mury bezprawia i krzywd
ciągle dalekie dla oczu twych
widma wolności zza krat!
z dala od mediów, z dala od kamer prawa człowieka ciągle łamane
|
||||
29. |
||||
Blood on your flag
Corporation states
Land of the free
Feed by greed
Another holocaust
In starving nations
Pure fucking terror
For bloody oil
They, they need more blood...
Blood of their victims
For power and glory
Opression-poverty
World domination
American bombs
For U.S. Buissness
Kill all innocents
American dream
|
||||
30. |
Disdrama "Bezsenność"
01:55
|
|||
Kolejną noc, rozbity między nadzieją i niemocą,
Mimo braku szansy umysł nie daje tak łatwo za wygraną,
Wciąż widząc lepsze jutro,
Kiedy wspomnienia tamtych chwil,
Wygrywają ze zdrowym rozsądkiem,
I tylko serce sprzeciwia się reszcie ,
Bycie optymistą wciąż, wciąż trudniejsze.
To nie jest świat do którego należę,
To chory sen który może się szybko skończyć,
Każdego dnia i okazji, płacz i niemoc ukrywane pod uśmiechem ,
Każdego dnia i okazji, twoja wewnętrzna apokalipsa.
To nie jest świat do którego należę,
To chory sen który może się szybko skończyć,
To chory sen który sam zakończę.
|
||||
31. |
Kuroi Ame "False needs"
04:30
|
|||
We don't live our life’s anymore,
believing in image they sold.
Programmed, perfectly standardized.
You've got millions of products.
The urge of consumption!
You've got hundreds of channels.
Consume and don't ask questions.
Consume and live in this daily routine.
When you won't die of bombs,
You will die of boredom.
|
||||
32. |
Woodlawn "Eagles"
02:33
|
|||
farewell to fear and regret, this time we split up for good
farewell to you, queen failure and dark waters i'm not gonna drown in
farewell to bloody noses, black eyes and tears of humiliation
i'm always outside when i'm inside and inside when i'm out
there's always not enough time to say everything
burn these books, i'll shout again
i still have stories to be written down
won't rest my head, no, not this time
i'll bite my lips and swallow it all
i'm still here and stare at the sun
violence in my head, world is shaking now
|
||||
33. |
||||
Taki hardcore, a gdzie dziary? I żaden nie ma grzywki,
Pchasz się na scenę stary? Idź lać browar, za napiwki.
W szkole robienia rapu, zapieprzają jako woźni,
Gówno dla maminsynków, co chcą poczuć się groźni.
Ja sram na takie teksty, przynajmniej jestem sobą,
I nie straszę w sms’ach, ekipą remontową,
Która wyniesie mi meble, i dorobi sobie klucze,
Tak bardzo się boje, kurwa, ze strachu buczę,
Aż mi serduszko tłucze, chcę schować się do szafy,
By się znów nie pomylić i nie jebnąć żadnej gafy,
Forumowi krytycy, szczerzą mordy jak amstaffy,
"Badaj, tu się nie wyrobił, a tu słychać z majka puffy."
Płyta raz na pół roku? Bo muza to narkotyk,
Znowu szybsi od Ciebie, prawda boli jak zły dotyk,
I chuj, że dokładamy i gramy za zwroty,
Wolę dziesięć głów pod sceną, niż na koncie tysiąc złotych,
"Asłuchalne ścierwo dla nosicieli kompleksów",
A zamknij pysk mendo myślisz, że mi humor zepsuł,
Ten tekst to przecież płytkie jak recenzja na Interii,
Przy was są sezonowcy, a nam pozostaną wierni,
Wiesz dlaczego? Bo dla mnie ważniejsze słowo niż tatuaż,
Wszystkiego dobrego, dalej z ciuchów swój hajs ciułaj,
I sraj na koncerty gdzie wychodzisz na zero,
Nadszarpnięte nerwy, że trochę prawdy popłynęło, ściero?
Amatorski rap na punkowych eventach,
Tak Cię boli, że twoje słowa mało kto pamięta?
Napięta sytuacja, nam to w chuj odpowiada,
Będę dalej gadał, składał, za ten burdel zbierał brawa,
Jest taka sprawa, nigdy nie mówiłem o jedności,
Co to nowa ustawa o scenowej przynależności?
Złości, że legitymujesz z tego co gości w playerze,
Chłopie nawet jak po nas jadę to, kurwa, szczerze,
Mógłbym grać w tę rapgrę i pojawić się nagle,
Dobrze wiem, że to po diable wpadnę i zrobię roszadę,
Zjem idoli kawalkadę, wielokrotne plują jadem,
To nie Fisz i Emade tylko brudne podziemie,
Na scenie poruszenie, wiem, że zmienię gwiazdy w cienie,
Zatrzęsienie rymów powoduje, że ciśnienie rośnie,
Proste, prawdziwość, ostre życie na ulicy niecne
Mogę być jednym z was ale zwyczajnie mi się nie chce,
Nie chce mi się dopasowywać do ramki,
Dać się zaszufladkować, jak ofiara łapanki,
Zamknąć, rozpierdolę drzwi, i powykręcam klamki,
Wybiję wszystkie okna i powyrywam zamki,
Nie chce mi się ścigać, wiec pierdolę wasz ranking,
Jedni lubią się pieścić, a innych jara sparking,
Nie musimy się lansować, nas oceniają ludzie,
Nie po logo na bluzie, ale po włożonym trudzie,
Nigdy nie powiem o sobie, że stałem się zjawiskiem,
Mam na tyle pokory i wiem jak bardzo śliskie,
Są krawędzie o które opieramy swoje buty,
Czasem mogę się wkurwić, czasem pierdolę smuty,
Czasem mnie nie rozumiesz bo uprawiam prywatę,
Nie ważne, czy dojrzały tata, czy małolatem jesteś,
Dla Ciebie znajdę przestrzeń w każdym naszym tekście,
Swoją opinię uwiecznię nawet gdy to niebezpieczne, wiesz
|
||||
34. |
||||
Patrzy małymi oczami,
Nie umie się podzielić problemami,
Jest za małe, dlatego płacze,
Coś je boli, Tobie się pierdoli,
We łbie, bo nie masz popitki,
Z gwinta dokańczasz butelkę wódki,
Koło łóżeczka zaczyna drzeć ryja,
Na chuj mi ten bachor, po chuj mi rodzina,
Zamknij mordę, gdzie twoja matka,
Że też nie jebana wpadka,
Uderza dziecko malutkie, bezbronne,
Uderza mocniej, tym razem w głowę,
Katuje kablem, bije gdzie popadnie,
Dopóki już naprawdę nie upadnie,
Małe serduszko przestaje bić,
Ty się będziesz musiał teraz kryć,
Jak wiara pod celą się dowie, co zrobiłeś,
Że miałeś maleństwo i zabiłeś,
To wybacz skurwielu, odpowiedz sobie sam,
Jaki los cię czeka po zamknięciu bram.
Ja pierdolę, jak mnie to wszystko wkurwia,
Stara najebana, od rana furia,
Zachlana zarzygana, leży zafajdana,
Stary na fotelu przełykiem wóde mierzy,
Ciała zatrute, umysły obrzydliwe,
Nie ma wódy, nie ma piwa, oczy nieszczęśliwe,
Na to wszystko smutne, małe dziecko patrzy,
Nie rozumie, że miłości tutaj nie uraczy,
Na końcu korytarza leży kukła stara,
Jedyna przyjaciółka niedoli, miłości wiara,
Smutny wyraz twarzy w uśmiechu wykrzywionym,
Za oknem promyk słońca błogosławiony,
W marzeniach dziecko jest szczęśliwe,
Znikają starych zachowania obrzydliwe,
Przytulony z kukłą na parapecie siedzi,
Umysł wolnym wzrokiem szczęście śledzi.
Ranek słońce wstaje, pot na całym ciele,
Poranny kac w świąteczną niedzielę,
Dziecko z głodu zjada kotu makrelę,
Zamiast kochanego domu ma niewolniczą celę,
Jak pokorne cielę zawsze schodzi z drogi,
Do dziś dobrze pamięta połamane nogi,
Krzyki pełne trwogi, wódka - spokój błogi,
Patologicznej rodziny nałogi,
Czasem gołą ręką, czasem paskiem, kablem,
Domowa przemoc pod macierzyństwa żaglem,
Bijesz gdzie popadnie, znowu w swym amoku,
Oto twórca traumy i łez w dziecka oku,
Oto twórca bólu na ciele i sercu,
Dziecko w szpitalu, Ty schabowy na widelcu,
Żona lat trzydzieści jest już całkiem siwa,
Skóra wysuszona jak w książce pokrzywa,
Już nie daje rady dochodzić do głosu,
Trzy żebra złamane skutkiem ostatniego ciosu,
Już nigdy nie powie nikt do ciebie „tato”,
Zgnij suko w więzieniu, zwykła męska szmato.
|
||||
35. |
||||
Kolejny raz pytam ciebie powiedz mi jak długo jeszcze?
i po co ten bieg, bieg na przełaj pobite gary, pobite gary!
Kiedy patrzymy sobie w oczy,
Kiedy odmierzamy benzynę na mołotowy,
Kiedy gramy sambę i tańczymy w jej rytmie w płomieniach,
Kiedy bojkotujemy wybory, choć wiemy ze to nic nie zmienia.
Kiedy malujemy graffiti, robimy benefity,
Kiedy wywieszamy transparenty,
Wybijamy szyby, kiedy wrzeszczymy "nie przejdą!",
Rozrysowujemy plany, nie znając swoich imion,
Wzajemnie jak kochankowie, sobie ufamy.
We wszystkich tych chwilach, gramy w otwarte karty,
Bo to wszystko to jedyne co do stracenia mamy,
Wszystko i nic, pora na reakcje,
Twój ruch wpłyń na sytuacje,
Wszystko albo nic, sama wybieraj, ale decyduj sie szybko,
Bo świat jest teraz!
|
||||
36. |
||||
Dobrze wiem po co tu stoję,
Z mikrofonem dobry moment,
Żeby powiedzieć, jestem po to by inspirować,
To nie jest reklamowy slogan,
Na mnie też działają słowa,
Piosenkami nie wyleczy się choroby,
Ale można próbować, otworzyć oczy, reanimować martwicę,
Pustkę napełniać treścią przestrzeń życiem,
Przecież wiesz, nie mowie tylko o muzyce,
Nie koncentruj się na estetyce,
Czas by subkultury zrzuciły za ciasne skóry,
Kontrkultura nie harcerskie mundury,
Nie hołduje mentalności gangów,
Bezkrytycznej przynależności do anarchistów czy panków,
chcę widzieć siebie w szerszym kontekście,
Zrozumieć kiedy po co jestem, odszukać znaczenia,
Pieprzę hip hop jeśli on nic nie zmienia,
Pieprzę subkulturowe złudzenia, burzę w szklance wody,
O gustach nie dyskutuje, ważne są metody, wspólne działania,
Mniejsza o formę mamy coś do zrobienia razem,
Odzyskać kontrolę nad własnym czasem,
Nie dać się zepchnąć na ławkę pod blokiem,
Pokazać że w hip hopie wciąż płonie ogień,
Odświeżaj, nie przestawaj,
To o czym mówię jest większe i ważniejsze niż estetyka,
Konwencje, tożsamościowe pretensje,
Nie bądźmy cholernym gettem z wyboru,
Nie serwujmy sobie dennych banałów bez odbioru
Idee muszą być żywotne i rzeczywiste,
Manifesty tylko wskazują kierunek mgliście
Najgorzej to uwierzyć w coś na pewno i święcie,
Dalej tylko ręka w faszystowskim geście,
|
||||
37. |
||||
Siema ziom, wychowaliśmy się w tych samych blokach,
ale stop, nie róbmy z siebie ofiary na pokaz,
Pokażmy jak kochać życie, brać garściami,
Chociaż tyle razy fiaskiem kończyliśmy nasze plany,
Mamy zasady, co? tani lans to zbrodnia,
Wolimy uczyć się, perfekcja bywa czasochłonna,
Tak łatwo poddać się i skręcić kark,
Oglądając na zegarki tych co mają lepszy czas,
Weźmy hajs za każdą sekundę życia,
Zamiast ciągle pytać czy naprawdę możemy oddychać,
Muzyka? nie przeliczam jej na polskie złote,
Ale ogrom wyzwań nie pozwala filantropem,
Hotel jak dom, dom jak hotel,
Dom jak studio, studio jak dom, tam i z powrotem,
Nie my to życie, to życie nas wybiera,
Nic na potem mamy tylko tu i teraz.
Dziecko szczęścia, niech tak tu mówią o mnie,
nie pozwolę im zapomnieć
Im bardziej złożone życie, tym prostsze pisze teksty,
Im bliżej prawdy stawiasz kroki tym jesteś lepszy,
Chcemy pić z większych szklanek coraz lepsze trunki,
Zza zdrowie naszych rodzin i rodzin naszych kumpli,
Ziomów, braci, zmień nazwę jak chcesz,
Mówię o tych co są nawet jak Ci zabraknie na chleb,
Za trudni dla twardogłowych, za łatwi dla elit,
Ale zapamiętasz tych co byli a nie tych co mieli,
Co nas dzieli? nie wiem, widzę co nas łączy,
Od dekady zaznaczamy te punkty na mapie polski,
I nie skończysz tego epitafium w felietonie,
To my, to wy, to oni, one - unieść dłonie,
Nie umrze co jest szczere i budzi respekt,
A całą resztę ... pamiętasz? Niekoniecznie,
Jesteś dzieckiem szczęścia, nie ważna strona sceny,
Jeden świat, jedna miłość dla każdego kto nas ceni.
|
||||
38. |
||||
Homo Sapiens ma blizny:
pedofile, mordercy, dziwki,
To tylko promil zdarzeń rzeczywistych,
Gdzieś tam rządzi instynkt i złodzieje nożownicy,
Prawo kurwa jest ślepe na ciemnej ulicy,
Nie mów mi o gościnności, powiedz o znieczulicy,
To wiem: że gdy Ktoś krzyczy, nie ma na kogo liczyć,
Oka kątem, przechodnie obserwują w ciszy,
Zbiorowy gwałt, na nastoletniej uczennicy,
A Ty powiedz mi Człowieku jak długo można milczeć?
Skoro temu dzieciakowi z twarzy nie schodzą sińce...
Słyszę, z każdym litrem, kolejny odgłos bitew,
To rodzinne? Nie sądzę! Możesz uratować życie! [Życie...]
Twój przyjaciel wpierdala Amfetaminę,
Zostawiłeś Go samego, ma stygmaty na umyśle!
Tu "Braterstwo" przegrało z Egoizmem,
Z próchnicą na sumieniu, które już nie gryzie...
Kiedy zamykam oczy, wtedy otwieram serce,
To niepewne kroki na bolesnej ścieżce,
Wciąż tęsknię, za człowieczeństwem, wydartym!
Czy każdy ma tendencje, żeby rozum stracić?
Kiedy zamykam oczy, wtedy otwieram serce
To niepewne kroki na bolesnej ścieżce
Wciąż tęsknię, za człowieczeństwem, wydartym!
Czy każdy ma tendencje, żeby rozum stracić?
Kto wybiera te parlamenty ludzi obojętnych,
Na płacz dziecka, ja nie mogę w to uwierzyć!
Kiedy ojciec nie może utrzymać rodziny z pensji,
A z głodu umierają resztki nadziei...
Powiedz, jeśli możesz, proszę, gdzie są te Rodziny?
Wyrzucane na bruk, jak śmieci, w środku zimy,
Tu o życiu decydują martwe przepisy.
Ta utylizacja mieszkań, to pierdolone czystki!
Widzisz? Płacz bliskich i tysiące zniczy,
Za ten dramat na sprzedaż kościół katolicki ma przelicznik,
W obliczu śmierci Święci czerpią zyski,
To hierarchia wartości prowadzona na smyczy...
Pytam o przyczyny i pytam Ciebie dziś,
Bo nikt nie chce o tym mówić,
Dla niektórych to wstyd!
Ja wyrażam sprzeciw i znów zaciskam pięści,
Musimy coś zmienić, Ty nie bądź obojętny!
Kiedy zamykam oczy, wtedy otwieram serce,
To niepewne kroki na bolesnej ścieżce,
Wciąż tęsknię, za człowieczeństwem, wydartym!
Czy każdy ma tendencje, żeby rozum stracić?
Kiedy zamykam oczy, wtedy otwieram serce,
To niepewne kroki na bolesnej ścieżce,
Wciąż tęsknię, za człowieczeństwem, wydartym!
Czy każdy ma tendencje, żeby rozum stracić?
|
||||
39. |
||||
Wchodzę na bit, to nie hit, dla kurew środkowy palec,
Jebać ich robią shit, a my rap co tnie membranę,
Tani chwyt, weź stąd idź, pomiń fałszywe kurestwo,
Pe Do Ka re prezent, jak Słoń Pe Do N z kreską,
Weź to z testuj, poczuj, zapamiętaj,
Daje ci chorą nawijkę, moją gadka pierdolnięta,
Ten bit nas opętał, zawładnął naszym ciałem,
A pimpuś spękał i poskarżył się mamie, chamie,
Nie znajdziesz tego w gramie dobrego palenia,
Bo z tym trzeba sie urodzić, mieć zakodowane w genach,
Jebie nas ta ściema, mtv i radio eska,
Jara nas klasyka, jara i nie może przestać,
Z góry zaznaczam ziomuś: nie jestem raperem!
Trudno mnie sklasyfikować bo uwielbiam łączyć wiele,
Staram się nie domykać, jak Wall-e jestem otwarty,
BarthazZ, Fifka Squad ,gram w otwarte karty,
ty nienażarty ,wiecznie robisz to dla szmalu,
My też ale wiesz bardziej z pasji ,bo to nałóg,
Pomału do przodu a osiągniemy swój cel,
Eksterminacja syfu w stylu: CWANIAKI W STÓJCE,
W tej bójce bądź pewien, zwycięży tylko prawda,
Szykujcie się kurwy bo nie będę powtarzał,
Wytwarzam potężne ilości wrednych wersów,
Nie jestem tu sam, mam od chuja sprzymierzeńców,
Boo Yaa...
Masz tu mixtape czystej esencji hardcore'u
Chorą vixe, brzmienie chore, więc podkręcaj volume,
Daję iskrę gromu która pali ci głośniki,
ja nie spuszczam z tonu, wybacz, takie nawyki,
Nie uprawiam polityki gdzie panuję demokracja,
Pierdolę narkotyki i tak bez nich jak na tabsach,
Klaskaj w dłonie jak spedalony Rubik,
Ja na wersach płonę, to nie może mi się znudzić,
Nie będę się łudzić, tym że zdobędę miliony,
Chociaż byłoby mi fajnie, ale chuj w odbyt mody,
Mamy coś dla ochłody, dla tych co płyną z tematem,
Boo Yaa skurwysyny! Oto rapu Chory Papież,
jebie mnie czy łapiesz to, kumaci czają bazę,
a jak wolisz disco top? to zapuść sobie Shazze!
Nie włażę na chama jak ty w dupe leszczu,
Spierdalaj na Bahama dymać czarnoskórych wieszczów,
Sprawdź moją płytę! Tak krzyczy każdy gówniarz,
Naszej nie musisz sprawdzać bo i tak nam nie dorówna,
W Pizdu Chory Rap to Ciężkie Szpitalne Brzmienie,
Chodź tutaj mała doktor zrobi prześwietlenie,
Nie potrzebuje tych szmat, gości którzy liżą dupe,
mam tu zaufanych ziomków, no i jest super,
Zatkało kurwa, że już nie zajaram blanta?
Nie potrzebuje szmaty, która za plecami gada!
Nie po to od lat w rapie, żeby teraz się zbłaźnić,
Nie musisz mi mówić kurwa, jak na bit włazić,
To jest CHory Szpital, gówno jak z psychiatryka,
Bonczek kto to? Co kładzie na bitach,
BarthazZ to nie support to jest raczej ordynator,
Na tym chorym oddziale, na którym ci łeb rozwalę,
Nie fizycznie tylko siłą słowa,
Pękła ci głowa, serce, wątroba, POW!
Wjeżdża Pirat jak na miraż
Patrzy z niedowierzaniem.
Moja podziemna herezja burzy komercyjne parafie,
Nienawiść w pięściach, siła na taśmie,
Pojebany chirurg, skalpel, świat bez klamek,
Pirat, Bonczek, BarthazZ przy nas na łeb dostaniesz
Z hejtem wiążą mnie więzi jak Kaina z Ablem,
Wytykasz mnie palcem, ja mam zakrwawiony bagnet,
A twoje zdanie? Jebie jak zwykłą szmatę!
|
||||
40. |
||||
Proszę księdza, już nie wierzę w twojego boga,
Wierzę w miłość od serca a nie miłość w banknotach,
Wierzę przede wszystkim w siebie jestem ponad,
Rozlewem krwi której przyczyną są słowa,
Wierze w wolność wyboru, wolność zaznaczę,
Nawet bez zasad bogów,
Zresztą jak mam wspierać instytucje która,
Otwarcie odrzuca ewolucje skumaj ?
Miłość, praca nad sobą w to co wierzę,
I choć wieki płyną u was wciąż panuje średniowiecze,
Trzeba wierzyć w coś? Z tym się zgodzę,
Wierzę w moc przez która witam dnie i zegnam noce
Strach ma wielkie oczy a ty straszysz mnie piekłem,
i zamiast odpowiedzi to ty szukasz koperty,
Zamiast uczyć o życiu wciskasz nam formułki,
i zasmit wody w wina zmień żywot na ludzki,
Proszę księdza już nie wierze w twojego pana,
I nie chce już klękać przed powodem wojen,
Zamiast miłości to wy mieczami w dłoniach,
Spełnialiście boski plan przez co cierpi Azja, Europa,
Dzisiaj jeździsz do zakątków świata by prędzej,
Pogan namawiać i tłumaczyć że są w błędzie,
I ja wcale się nie dziwie, że są wrogo nastawieni,
W końcu to ich życie nie chcą się odrywać od korzeni,
Wątpię ze to co mówicie to treść boga,
Bóg ma być dobry a ta treść żołądkowa,
Która płynie po schodach z łojem i spermą,
To jak metafora waszych działań tak często,
Ślepi wyznawcy są podatni na twoje słowo
I nienawidzą tak bardzo każda nowość,
Jednolity strój, wiara, poglądy myślenie,
Tak działa religia, albo mentalne więzienie,
Fałszywy uśmiech, pompatyczne kazania,
i odruchy tak nieludzkie niegodne nawet Judasza,
Wiem, to się zdarza ale pomyśl ile w sumie,
Przez wasz brudny dotyk dzieci zawisło na sznurze,
Nie mogli wytrzymać6. presji, gdy ich symbol dobra,
Ujawnił rogi i zwieńczył tym sposobem swój dogmat.
Bez pytań, wyboru, bez zrozumienia świata,
Oddajesz dusze bogu który chce mieczem nawracać,
Bez pytań na tacy, rzucasz nienawiścią znowu,
Fanatyzm jest przekleństwem narodu.
|
||||
41. |
;;;R.B.K.;;; "Jestem”
04:25
|
|||
Jestem! - uosobieniem koszmaru
Ja jestem! - tym co robi przester na wokalu ja...
Ja jestem !- tym co robi to z sercem
Ja jestem! Jestem! Jestem!
A ja jestem jednym z tych, którzy chcą dogonić sukces
mieć w huj fejm i wbijać huj w każdą kurwę
która nie kuma mojej jazdy i chcę podkładać mi kłody pod nogi
jestem typem który wie jak się bronić
jestem niepoprawny , bezkompromisowy, często nie trzeźwy
odurzony przez wódkę albo przez dobre bębny
jestem typem, który wierzy ze w koneksjach jest siła
nie szukam klimatu ,sam tworze ten klimat
jestem tym, który kocha wydzierać japę na trakach
i kocham zdzierać gardło w wokalach na majkach
jestem nie anonimowy przez to nienawidzony , niedoceniony
o brak talentu osądzony
niekochany, hejtowany, równie często propsowany
przez ziomów i panny którzy wiedzą jak gram i
chcą tego więcej albo tego mniej
o co tu biega pierdoli mnie
a ty masz prawo odbierać to jak chcesz
Rożek, BarthazZ, KaeReS, Bless!
Jestem! - uosobieniem koszmaru
Ja jestem! - tym co robi przester na wokalu ja...
Ja jestem !- tym co robi to z sercem
Ja jestem! Jestem! Jestem!
Jestem powodem przez który ziomuś nawijasz
to czarne myśli , czarne jak Bahamadia
to jest ta chwila ten wymarzony moment
gdzie samozwańczy rapu król spłonie razem z tronem
jestem twym zgonem przepowiadam twój koniec
na bicie jak sadysta kocham wydłużać agonię
to moja chora symfonia, depresyjne takty
tu cisza rodzi krzyk jak bosze tną kompakty
daje ci krwawy design jak masakra w Columbine
tapety z wacków skory na każdej z 4 ścian
ten track to najcięższa z traum przeraża cie jak down
wykrzywia jak po wylewie blocka blocka blaw blaw
ja top rapu chory papież nadaje na mikrofonach
herezja niszczy dogmaty upada każda ambona
Barthazz, Rożek, Kaeres, ta fuzja ma tu sens
jesteśmy i będziemy aż po tego świata kres!
Jestem! - uosobieniem koszmaru
Ja jestem! - tym co robi przester na wokalu ja...
Ja jestem !- tym co robi to z sercem
Ja jestem! Jestem! Jestem!
jestem zwykłym typem muzyka to moja szansa
i chce wynieść tą muzykę po za granice tego miasta
po za województwo podzielić sie z tym całym krajem
żeby wszędzie pod scena było słychać nasze wokale
jestem uwodzicielem mam swoich wielbicieli - wiesz co?
duża cześć z nich póki co to hejterzy
powoli dojdziemy do celu przyjacielu
i wierze ze przyniesie nam to jeszcze więcej hejterow
jestem tu dla siebie dla zabawy i was
mogę nawet bez mikrofonu moc zrobić tu hałas dla mas
mogę wywołać twój zły sen i zrobić to w dzień
bo ta muzyka porywa twe ciało jak Boogeyman
jestem tu po to by przekazać energie
stan przeciwko nam to połamie ci rękę albo serce bo
znam swoja wartość znam swoje miejsce
jesteś jaki jesteś? ja po prostu sobą jestem!
|
||||
42. |
||||
W domu po kryjomu nie mówiąc nic nikomu
Toczy się batalia o kruche młode życie
Pojebani starzy mają wyjebane w chuj
Żrą się przy kolacji do dźwięków z telewizji
Nie widać z boku ofiar wojny domowej
Nie słychać płaczu, nie słychać gróźb
Szaleństwo dopełnia się w czterech ścianach
Zamknięte na klucz od zmierzchu do rana
Przegrany na starcie wkurwiony na życie
Chodząca bomba z opóźnionym zapłonem
Od dziecka kostucha szepcze mi do ucha
Spal mosty, rozpierdol wszystko, ziomek
Zadźgaj nożem ojca, uduś we śnie starą
Kto wejdzie ci w drogę. to rozgnieć na pył
Nie powstrzymasz się raz, nie zawahasz drugi
Wyrównać długi, posłać wszystko do diabła
Staram się bardzo zrozumieć ich logikę
Która pozwala tłuc bezbronne dziecko
Rozkminić system jak w Zbrodni i karze
By doszło w końcu do ich pustych głów
Że czyny, ich czyny mają konsekwencje
To o czym na pewno nigdy nie zapomnę
Perfidny zamach na moje dzieciństwo
Trauma wyniesiona z rodzinnego domu
Ciężkich ciosów za nieposłuszeństwo
Nie da się zapomnieć, nie sposób wybaczyć
Kabli po plecach za szczeniackie błędy
Nie da się zrozumieć, czy usprawiedliwić
Obelg, poniżania, ciągłego wyszydzania
Nie da się zapomnieć, we łbie zostało
I chuj że bolało, krew zmieszało z jadem
Co nas nie zabije, to na pewno wzmocni
Tak często myślę, co byłoby gdybym
Wyrwał się wtedy zrzucił ciężkość krat
Wylizał się z ran opuścił chory stan
Uciekł przed tym co strachem napawa
Zawczasu posklejał postrzępione nerwy
Rozluźnił od zawsze zaciśnięte pięści
Zobaczył wówczas to, czego nie pokazał nikt
Zrozumiał coś co uniwersalną wartość daje
Jest zawsze wybór, inne droga człowieku
Są takie drzwi, za nimi nie ma szaleństwa
Niema nienawiści, zaciśniętych pięści
Niema nic z tego co życie rozpierdala
To czego w głębi chcemy, czego tak pragniemy
Czego się boimy i do czego tak garniemy
Było tak blisko i jest wciąż niedaleko, to
Rozwijanie się, ewolucja naszych mózgów
|
||||
43. |
||||
Na życzenie zespołu tekst nie został opublikowany
|
||||
44. |
||||
Zanurzam pióro w świecie, znów po szatańskim wersecie
Biegnę po fakcie i później nagle potykam się o kable,
Znowu łapiesz mnie za słowa, jestem wiatrakiem w waszych głowach,
Lecz to nie chłód w emocjach, ale ekologiczna elektrownia,
Moje pióro przy kartce, poruszone przez sytuacje,
Z życia rysy na mnie, te obrazy zatrzymane,
Ożywione moją myślą błyszczą zmienione w atrament,
Chcę złapać równowagę chodząc po linie skojarzeń,
Jak na taśmę szpulową nawijam wszystko co wokoło,
Na swoją osobę poprzez zapis automatyczny,
Tak jak surrealiści i dada konteksty rzeczy przestrajam,
Otoczenie plus wyobraźnia, subvertising na plakatach,
Reklama zmieniana w sztukę, kapitalizm w naukę
Jak stać się bankrutem, ja kontynuuję odwracanie znaczeń,
Każdy kreuje reale, co widzisz, to dostajesz,
Tak więc patrz z czego żyjesz, spróbuj widzieć całym ciałem,
Zmyśl se świat innym zmysłem, nie przeglądaj się w ekranie,
Bo jeszcze ci pokaże, jak wyglądasz naprawdę, zatem
Zrób spacer z trzydziestu kroków, zamknij po jednym oku,
Bądź czujny, bo masz podsłuch na pod-świadomości,
Lepiej zrób zawrót głowy czy nie jesteś śledzony,
Oddaj się biegowi... zdarzeń, tylko się nie potknij,
Narysuj mapę w skali emocjonalnej,
Wobec tego jeden do jednego lub jeden do jednej
Przy ściszonym świetle świat przemienia stan skupienia teraz
Poczwórne zamyślenie: płomień, powietrze, woda, ziemia
Staję w centrum historii – w punkcie teraźniejszości,
Teraz przenośni użyję, by zrobić przemieszczenie
W głębię kuli ziemskiej względem siebie w chwili nieobecnej
W rozkładzie zajęć, odpalę teleportację do świata
Doświadczeń, dostaję dodatnie wsparcie i inspiracje
Ze sztuki, powiesz że kradnę? bo mam skalpel i tnę sample
Jak pattern na rentgenie, przez który oddycham sprayem
Na kantach tego miasta - zero hasła jak w soulseeku,
Wolność plików!, ius publicvm, i z artystów
kieszeni szybkim ruchem sztukę życia defrauduję, skandal!
bo wykradam rzeczywistość z półek kapitalistom,
ryzyko być alternatywą otwartą na wszystko,
na każdą osobę jak free software, moje krwinki czerwone,
moje krwinki czarne badacie w laboratorium dźwięków,
mam w normie B-12, lecz jestem anemią systemu:
bezruch, uśmiech, respiracja... i nadal akcja,
ucieczka przed kanarem, gdy jadę kolejami losu
fristajlem do kolejnej pętli i dalej aż spalę majka lub cool edit,
a przy okazji cały przemysł fonograficzny – i jak ugasić?
to pragnienie dewastacji? - zapytacie kasandry, a ona
napisze wam wróżby patykiem na popiołach,
ja jej głos wrzucę do urny, bez cenzury - wolność słowa
- przecież każdy może mówić w nowoczesnej demokracji,
każdy będzie wysłuchany ...ale tylko w święto zmarłych
|
||||
45. |
Skwara & Bartas "Pauer"
03:45
|
|||
Ja kurwa tak to robię, mam w sobie ten ogień,
Mam kurwa myśli brudne co mi chodzą po głowie,
Mam mam tę moc wiesz, ukrytą w sobie,
I wraz z moimi ludźmi wciąż pozostajemy w zmowie,
Ty byś dawno leżał w grobie gdybyś żył jak my,
Widzisz?! My mamy tę moc, która dodaje nam sił,
To jest ten styl, to jest ten tłusty bit,
Słuchaj! Wpierdalam się z mocą więc lepiej otwórz nam drzwi,
Masz tu teraz wjazd na kwadrat, dudnią membrany,
Po naszej wizycie stan klawiszu – rozjebany,
Choćbyś nie wiem jak był fajny i tak nam nie dorównasz ,
Bo tu trzeba mieć pauer do robienia tego gówna!
Masz pauer, wiara energie daje,
Ramie w ramie, nawet kiedy upadniesz,
Zaciśnij pięści, przed siebie chłopak,
Żyj pełnią życia nie daj się zmanipulować.
Oto Twój bilet, to daje siłę,
Też ją mam, choć nie jestem rekinem,
Pobudza do działania jak adrenalina,
Dramat gdy przeginasz, morał chwytaj,
Mija rok, dwa, jesteś dalej sam,
Czegoś Ci brak man, charakter znasz,
Cokolwiek otrzymasz to Twoja siła,
Wewnątrz siebie trzymasz swój przydział,
Energia zmagań, zapał, na ustach banan,
Nagle niemożliwe łatwym do wykonania,
Miej wiarę w siebie, będzie lepiej Man,
Nie odpuszczaj, Twoje życie, Twój ster.
Dla wack’ów zamknięta furtka, zaciśnięte me dłonie
Czerpię moc z miejsca gdzie żyję, która drzemie w betonie
Ty z tą mocą nie utoniesz ziomek zapamiętaj
Większość dni w tygodniu łeb od kaca mi pęka
Dla sąsiadów udręka, gdy głośno puszczam rap,
Bo kocham głośno rapu słuchać, to mi daje pauer, sprawdź!
Możesz cokolwiek, człowiek proste,
Pokonujesz proste, jakkolwiek byś chciał,
Miliony skał rozkruszysz w miał,
Masz zapał do walk, stały trans,
Znasz to uczucie, w siebie uwierz,
Pauer w kurwe, znikają opcje trudne!
|
||||
46. |
||||
Zauważyłem to dawno, światy biednych i bogatych
szukam sposobu żeby zerwać szarfy tych granic
jedni podarte buty, inni hajs i brylanty
w cieniu, który rzucamy i tak jesteśmy tacy sami
Bogaci czują się lepsi, a biedni winni
pytając siebie o wyroki skutków i przyczyn
żałobne hymny grane z pięciolinii w ciszy
dla tych z wyżyn i głośniej dla tych z życiowych zgliszczy
jedni i drudzy to tylko ludzie przecież
to nie hajs pozwala na to by być człowiekiem
stan rzeczy, ranga rodziców, czy Twoje place
nie powinny mięć wpływu na ludzkie relacje
to jasne - wszyscy jesteśmy tacy sami
jednakowi jak dwie krople łez z oczu przegranych
bez kontrastu społeczeństwo, jeden organizm
my tacy sami jak oni, oni jak my tacy sam
Tacy sami jak my, takie same problemy
Tacy sami jak my choć nie tak samo żyjemy
Tacy sami jak wy wszyscy jesteśmy
Tacy sami, Tacy sami
Nieważne jak żyjesz, biednie czy na bogato,
to jest nieważne, dosłownie tak samo
jak to, czy twe życie ma bogatą glebie kolorów
która odpowiada w teorii dużej stercie banknotów
W praktyce jest inaczej, uczucia grają główną role
lecz nie zawsze czerń i biel oznaczają pusty portfel
Jedna miłość w nas, sprzedać sie nie damy
jeśli myślisz podobnie to jesteśmy tacy sami
słyszysz śmiech na ulicy? dziś to nie jest śmiech partaczy
którzy śmieją sie z biednych wyzywają od partaczy
dziś to mój śmiech pozbawiony zawiści
udowadniam równość ludzi, taki ze mnie realistyk
mam sporo z optymisty i w lepsze dni wiarę
mam inny punkt spojrzenia na pieniądze i sławę
czas skończyć z podziałem, bogaci w willach, biedni w bloku
bądźmy tacy sami, niech zwycięży równość i pokój!
Tacy sami jak my, takie same problemy
Tacy sami jak my choć nie tak samo żyjemy
tacy sami jak wy wszyscy jesteśmy
Tacy sami, Tacy sami
|
||||
47. |
||||
Nie pożądam tego co Ty masz, tak wiele, mój Boże!
Fury, garnitury, politury, loże...
Bo my mamy coś ponad materii percepcję:
Scenę, wenę, zrozumienie, koncepcję.
Kolejny zimny wieczór, mrok jak w średniowieczu,
On siedział przy meczu, pił bro, jakby przeczuł:
Znów biało-czerwony klub w korkach kaleków
Pozbawiał go złudzeń, by przerwać branie leków.
A w przerwie tej stypy, ta to ma wyczucie,
Dzwoni z orzeczeniem, że to był seks nie uczucie.
A to ci nowina! - Lecz z kim teraz gasić hucie?
Twardziela zgrywał niby, ale braknie jutro uciech.
Pięć minut przed końcem żenady znów komórki wibra.
"Weź! Pewnie chce się zejść." - przynajmniej tu wygra.
"Dobry wieczór, data urodzenia, o braku informuję
Trzech rat w sumie sześć tysięcy, dziękuję."
Zakończył się meczyk, znów dziesięć pozycji niżej.
Co to za klub co za miejsce co za didżej?
Patrzy z góry i ma radość kiedy nam nie idzie.
Azyl jedynie znajdziesz przelewając żar na bicie.
Nie pożądam tego co Ty masz, tak wiele, mój Boże!
Fury, garnitury, politury, loże...
Bo my mamy coś ponad materii percepcję:
Scenę, wenę, zrozumienie, koncepcję.
Zegar wskazuje północ, choć to kompasu fucha,
Więc prędzej pies niż klecha Cię teraz tu wysłucha.
Los nie jest Twoim ziomem, los cię wyruchał!
Wiem jakbym czarną skrzynkę znalazł od jego fiuta.
Jesteś jak nurek drugą godzinę w głębinie -
Za kwadrans musisz dostać drugą butlę, bo zginiesz.
Drogą swoją to smutne - dotknąć dna - taki to cel.
Druga doba bez snu, jak polarne białe noce.
Druga butla bulgocze, ból odszedł jak w reklamie,
Znaczy na 30 sekund, kac tylko zostanie!
"Odchodzimy" bo czeka nas koniec Tupolewa.
Odchodzimy, lecz od zmysłów - Nie pierdol, polewaj!
Zakończył się melanż, że jesteśmy w ekstralidze.
Niby zgon, ale śmierci z kosą tutaj nie widzę.
Patrzy z góry i się śmieje, że nam znów nie idzie.
Azyl jedynie znajdziesz przelewając żar na bicie.
Nie pożądam tego co Ty masz, tak wiele, mój Boże!
Fury, garnitury, politury, loże...
Bo my mamy coś ponad materii percepcję:
Scenę, wenę, zrozumienie, koncepcję.
Wstał wcześnie opatulony kurtką i kocem.
Nie mógł spać dłużej, dzień przywitał papierosem.
Papieros? Powiedzmy, że tak to wygląda.
Trochę tytoniu, papier - jemu wystarczy ta forma.
Było zimno a dom, jak go określał on,
To trochę miejsca pod kładką, gdzie śpi co noc.
Nie miał nic tak naprawdę oprócz siebie i Boga,
A jak zasypiał czuł, że właśnie On jest nieopodal.
Stop - pewnie myślicie że to jego wina.
Że stoczył się po prostu, bo to ćpun i pijak.
Żył dzięki ludziom, bo przynosili jedzenie.
Nie chciał pić, a to co zebrał inwestował w siebie.
Pewnie kojarzysz ten temat na plenerowej imprezie
Jak widzisz takich jak on, z których szydzi niejeden.
Jak ktoś zbiera puste puszki wdeptane do gleby
I chce je oddać, zarobić, aby jeść i przeżyć.
Nie zazdrościł, choć walczy o życie codziennie.
Nie mieści nam to się w głowie, bo te problemy przyziemne,
Które masz, w końcu sam poukładasz.
On nie ma nic, ale życia chce pozory stwarzać.
Cieszy go puszka, butelka, którą może spieniężyć.
Codziennie toczy małe bitwy, które pragnie zwyciężyć.
Nigdy nie kradł - co miał zdobył własnym trudem.
I chce żyć, bo uważa, że życie jest cudem.
Nie pożądam tego co Ty masz, tak wiele, mój Boże!
Fury, garnitury, politury, loże...
Bo my mamy coś ponad materii percepcję:
Scenę, wenę, zrozumienie, koncepcję.
|
||||
48. |
||||
Moje wnętrze, moja treść.
By mnie poznać wsłuchaj się
Robie rap o tym, co mieści się we mnie,
bo prawda najważniejsza jest
Czasami czuje się jak suchy jesienny liść na wietrze,
Moje wnętrze puste niczym butelka po sylwestrze,
Chyba tego nie spieprzę i uda mi się naprawić,
Bo jak wyjebiesz z buta drzwi, zawsze możesz nowe wstawić,
Poświęć mi trochę uwagi, chcę podzielić sie refleksja
Stoję sam przed sobą nagi ,palcem wytykam kurestwo,
Jeśli chodzi o jestestwo i moją przyszłość człowiek,
Zrobię swoje, jestem bogiem, z dumą będę leżał w grobie,
Tak, mówię sobie, co dzień zanim rozpoczynam walkę,
muzyka to dla mnie ogień, jak mieszanie valium z alkiem
nie raz przegrywałem walkę, ale umiałem sie podnieść
jak poranne słońce rankiem, cel przyświecał mi drogę
jestem inny wiem to, pierdolony realista
ciągle narzucane tempo, czas zapierdala jak twista
Zamiast krwi mam muzykę, to co normalne to tlen,
BarthazZ, Bonczek, Musiel, te trzy lenie cdn.
Moje wnętrze, moja treść.
By mnie poznać wsłuchaj się
Robie rap o tym, co mieści się we mnie,
bo prawda najważniejsza jest
Krople kąpią z mordy, swoją krew mam na dłoniach
nie wiedziałem co z tym zrobić to pobiegłem do kościoła ,ej
nigdy nie mogłem skumać po co piją zdrowie boga
na lodzie bosa stopa, moje włosy ciągle mokną,
miałem sie załamać jak powiedziała mi nie wolno,
uśmiecham sie do niej słodko i ze swoim brudem idę
upadam jak VNM ,upadam kurwa co weekend,
żaden ze mnie autorytet, kiedy podziwiam konstelacje
nie ma to jak z kuzynka wyjść na fajkę i gwiazdę
jedni maja je na niby, ja wartości mam naprawdę,
spodnie mam podarte, wiara w grę jest na kostkach,
tej po co ci kobieta jak kupiłeś X-box’a?
do mety ciągle prosta, w moim oku rodzi sie kropla,
dusi jak anakonda, uczucie które mam w środku
i z tego tu wywnioskuj, moje serce jest dla ludzi
to tlen mnie udusił, gdzie jest ta co mnie obudzi?
zacytuj to teraz Radek, jesteś głupek nie raper,
ja w to jak w obrazek, ej nie mogło być inaczej,
nie wiedziałem sam, że mogę mieć tak wyjebane
a gdy świat mnie żegna, mówię mu: ŚWIECIE ZOSTAJE!
Moje wnętrze, moja treść.
By mnie poznać wsłuchaj się
Robie rap o tym, co mieści się we mnie,
bo prawda najważniejsza jest
|
||||
49. |
||||
POLITYCZNE KŁAMSTWA W ŚWIECIE DRAŃSTWA, OSZUKAŃSTWA TYLE W INTERESIE PAŃSTWA
ZŁODZIEI I OSZUSTÓW MASA, RZĄDZĄCA KLASA PRIORYTET KASA
LEWICA PRAWICA DEMOKRACJA, WYBIERASZ GŁOSUJESZ A OKRADA
GADA GADA OBIECUJE, A MYŚLI JAK KIESZENIE SWOJE NAPCHAĆ
POLITYCZNA MAFIA PORNOGRAFIA, SYTUACJA SIĘ OBRACA DO NAS NIGDY NIC NIE TRAFIA
PO JEDNEJ STRONIE TY ZE SWOJĄ BANDĄ, PO DRUGIEJ STRONIE JA ZE SWOIM KARTELEM
NEOHH DZISIAJ SŁOWEM RZUCAM, JUTRO RZUCĘ KAMIENIEM W CIEBIE
NOWA EKONOMIA NOWA POLITYKA, NOWE ZASADY NOWY CZAS ERA NOWAETYKA
OSKARŻACIE SIEBIE NA WZAJEM, IRYTUJĄCE OD DAWNA SIĘ STAJE
MIERNA KOMEDIA NIE ŚMIESZNA WCALE, JAK DŁUGO JESZCZE? OBY NIE STALE
TRUDNO SIĘ DZIWIĆ ŻE NIE MA POPARCIA, W POLSKICH REALIACH CIĄGŁEGO KŁAMSTWA
ADRENALINA WZRASTA I WZRASTA, TOLERANCJE TO PRZERASTA
WSZYSTKO MA SWOJE GRANICE, SPOŁECZEŃSTWO GOTÓW WYJŚĆ NA ULICE
WSPÓLNYM GŁOSEM BĘDZIE KRZYCZEĆ, POLITYCZNE KŁAMSTWA NIECH ZNIKNĄ JAK NAJSZYBCIEJ!
POWSTAJE PYTANIE KIEDY TO SIĘ STANIE, STOP KORUPCJI NA PIERWSZYM PLANIE
STOP Z UKŁADAMI Z KTÓRYCH KORZYSTACIE SAMI, NIE CHCEMY PODĄŻAĆ TAKIMI ŚLADAMI
POWIEDZMY SOBIE SZCZERZE POLITYKĄ NIE WIERZE, NIE WIERZĘ W ICH SŁOWA I OBIETNICE...
|
||||
50. |
||||
Kiedyś będzie trzeba odejść lecz nie po to by wrócić
Eeej odejść i zostawić tu wszystko oprócz duszy,
Na zawsze opuścić bliskich gdy śmierć zajrzy w oczy,
Taka kolej losu a Ty tego nie przeskoczysz,
Jednak póki co co? nie ma co się smucić,
Lepiej żyć pełnią życia wiesz i co dzień się uczyć nowych uczuć,
I wrażeń by jak najwięcej sam doświadczyć,
Przeżywać każdy dzień tak jak miał być tym ostatnim,
Więc nim będzie za późno by cokolwiek zmieniać,
Przestań marnować czas i zacznij dostrzegać to,
Co jest ważne a czego większość nie dostrzega,
Że życie bez sensu większego sensu nie ma...
Chcesz przeżyć je siedząc na ławce pod blokiem?
To ze to jest chore widać już gołym okiem,
Więc sam zastanów się czy to w ogóle ma sens,
Czy zmienisz coś na lepsze? czy będziesz brnął w to dalej,
Zastanów się czy warto brnąć w to dalej?
Czy to już czas przemian?
Podejmij wyzwanie zanim będzie za późno by cokolwiek zmieniać na sobie polegaj,
Bo innego wyjścia nie masz.
Każdy jest tym kim się stał na przestrzeni lat,
Kim będziesz ty co stworzy twój cały świat.
Teraz o tym pomyśl zastanów się nad sobą,
Co z przyszłością twoja masz już plan na życie ?
Źle coś idzie lecą w dół wartości wita klęska,
Zastanów się dorośnij nie zawsze się zwycięża,
Życia uczą przeżycia lepiej niż każda książka,
Ucz się szybko z porażek życiowych sile wyciągać,
Aa mamy mało czasu widzę sam jak szybko mija,
Może być za późno na pobudkę z zatracenia,
Odwagę miej wyruszyć w bój teraz to ta chwila,
Tym razem już bogatszy w potrzebne doświadczenia,
By zmieniać się zmieniać na lepsze w każdym calu,
Ja idę tez od razu w kierunku swoich planów,
Zastanów się podnieść rękawicę podjąć wyzwanie,
To twoje życie w twoich rekach co z nim się stanie.
Zastanów się czy warto brnąć w to dalej?
Czy to już czas przemian?
Podejmij wyzwanie zanim będzie za późno
By cokolwiek zmieniać na sobie polegaj
Bo innego wyjścia nie masz,.
|
||||
51. |
||||
Umysł zamknięty,
charakter zacięty,
zbyt tępy,
by powiedzieć wprost,
ej nie tedy..
wciąż, bez przerwy,
na szybkości zakręty,
bierze bo, biedny,
jest siebie za pewny.
ktoś inny, podrzędny,
tylko nawija smęty
bo, trochę przeżył,
i czuje sie niepotrzebny.
zostać zamiast,
dalej w tłumie wiernych,
co, nadzieją swa,
dzielnym dają uśmiechy
los rożny, rożne wartości
rożni ludzie, trudniejsi i prostsi
zamiast na luzie,
wszystko na szybkości,
w takim tempie pogubię,
nawet klucz do miłości..
wiec, to co lubię,
włączam na głośnik,
ludzi szanuje,
i staram się nie wątpić,
na fałszerstwo pluje,
trwam w wytrzymałości
a u Ciebie..? rozumiesz..?
Czy wolisz tworzyć plotki.. ej…
Zakończ ten pościg,
i popatrz raz na siebie brat,
są rożne wartości,
musisz je sobie wybrać sam,
niemów w złości,
zmień nastawienie z nim jest tak,
ze jak uprościsz sobie,
to i będzie prościej, sprawdź
no coo, [coo..]
za trudny ten tekst?
sory, łatwiejszego nie będzie, jest jaki jest,
no coo, [coo..]
za trudny ten wers?
POGUBIONE WARTOŚCI,
łatwiej nie umiem wiesz? [wiesz?]
Czasami jest we mnie demon,
to już nie jest żaden przełom,
alko działa na chwile
a moje łzy już nic nie zmienia
wiec, nie żadną ręką, lecz
cala swoja wiedzą te,
niedobre prądy
oddzielam od życia swego
wiedz o tym..
ze ja, to nie prototyp,
Jeya, szczera, no co ty?
rozsiewam muzykę w bloki,
wartość ta, na max
mnie podnosi w obłoki
sensu, myśli, odpocznij
- czyli posłuchaj..
na co patrzą dziś oczy..?
weź skumaj..
wszystko w złą stronę kroczy..
a jak u was?
inność skłania do przemocy..
droga zgubna..
skończ z tym, okaz umysł mocny..
a nie na pokaz..!
poprzez sile wszystko,
ludzie upadli nisko,
a ślisko w tych czasach,
idź stąd jak nie uważasz!
blisko do zakopania..
a myślą ze są naj a,
umysł to nie jest walka,
a siła bania rozważną..
Zakończ ten pościg,
i popatrz raz na siebie brat,
są rożne wartości,
musisz je sobie wybrać sam,
niemów w złości,
zmień nastawienie z nim jest tak,
ze jak uprościsz sobie,
to i będzie prościej, sprawdź
no coo, [coo..]
za trudny ten tekst?
sory, łatwiejszego nie będzie, jest jaki jest,
no coo, [coo..]
za trudny ten wers?
POGUBIONE WARTOŚCI,
łatwiej nie umiem wiesz? [wiesz?]
|
||||
52. |
||||
Nasza cywilizacyjna podróż dobiega już końca
Zjednoczone państwa, unie, wspólne waluty, o w mordę
Przecież to jest oczywiste, przecież z dala widać problem
Świat do Babilonu wraca, chcesz dowodów, to proszę
Wspólny język i waluta, wszędzie praca za grosze
Jedno państwo, wspólna rada, jedno prawo i władza
Zamiast dążyć do pokoju do agresji doprowadza
Libia, Grecja, Brazylia, Chorwacja, Jemen, mało?
Oni wyszli na ulice, ile czasu nam zostało?
Jeszcze tylko krok i przepaść, solidarnie
Zaczną wszyscy spadać na ryj, więc przygotuj sie mentalnie.
Pamiętasz z historii, cesarstwo rzymskie, człowiek
Cezar myślał, że ma wszystko, myślał, że jest Bogiem
I nie wyszło, jak zawsze, może dam kolejny przykład
Wieki temu w Egipcie taka sama bańka prysła
Posypały się marzenia o jednej wspólnej władzy
Bo ja pięknie by nie mówił człowiek dąży do gaży
Do koryta jak te świnie, zawsze papy będzie mało
Co się z honorem stało, tak to zawsze wyglądało
Bo egoizm jest w człowieku tak zakorzeniony
Jak esperal wszyty w dupe, nie do wydrapania - pomyśl
Ilu już próbowało monarchią władać światem
Ale czas raz po raz okazywał się być katem
Komuna - nie wyszło, teraz pseudo demokracja
Średnio co 20 lat nowa restrukturyzacja
Skoro demos niby rządzi, to dlaczego ja nie rządzę
Czemu władze tego kraju kradną moje pieniądze
Czemu władze tego świata robią ze mnie debila
Gówno w prasie, gówno w TV, gówno gównem zasila
Gówno czas nam umila, chcą mnie wyrwać z cywila
Żebym walczył o państwo, żebym szeregi zasilał
We mnie nie znajdą pupila, ja w ten świat już nie wierze
Więcej obłudy w powietrzu niż CO w atmosferze
Na papierze wypisują, podpisują Pelikanem
Tylko podpis jest prawdziwy, wszystko wyżej zakłamane
Choć najlepiej jest teraz przestać myśleć co się stanie
Ja nie poddam się człowieku, moja pora na czuwanie.
Wielkie korporacje kładom nam pod nogi tory
Z których ciężko jest zboczyć, pokazują kolory
Mówią który jest ok, który to nasz ulubiony
Ale każdy z nich jest szary tylko chemią zabarwiony
To pozory, wolność słowa, podejmowane decyzje
Większość ludzi z przekonaniem mówi "jest fantastycznie,
tyle, mogę, jestem wolny, czuje się tak wspaniale"
Ale przecież to komuna tylko na większą skalę
Z tą różnicą, że nie mówią nam czego nie możemy
Ale kontrolują to co kupujemy i co jemy
W czym chodzimy, co widzimy, co słyszymy i czytamy
Kreujemy własne zdanie choć takiego nie mamy
I nie znamy innej prawdy, niż ta na tacy podana
Trzeba otworzyć oczy, walka nie jest przegrana
Jeszcze mamy czas, ale jest go coraz mniej
Nigdy nie przyjmuj postawy, że wygodniej wiedzieć mniej
Dąż do wiedzy człowieku.
|
||||
53. |
||||
NIE ZNISZCZĄ NAS TYM, ŻE ZABIORĄ NAM FARBY
PORWĄ NAM KARTKI, WYŁĄCZĄ NAM MAJKI
NIE ZMĄCĄ PRAWDY, MY Z MOCĄ NAFTY
SPALIMY JAK ĆMY, ICH W OGNIU POGARDY.
NIE ZNISZCZĄ NIGDY, NAWET ŁAMIĄC NAM IGŁY
DAJĄC NAM CYFRY, OFERUJĄC NAM ZYSKI,
MY PONAD WSZYSTKIM, i POŚRÓD BLISKICH
SPALIMY ICH GDY, ROZŻARZA W NAS ISKRY
NIE ZNISZCZĄ NAS GDY, NIE POZWOLĄ NAM TAŃCZYĆ
ZAKAŻĄ RAP GRY, NIE DADZĄ NAM ŻYĆ,
WEJDZIEMY NA SZCZYT, A Z NAMI NASZ STYL,
BĘDZIEMY GRAM TLIĆ, DALEJ PEŁNI PASJI.
NIE WYWRĄ PRESJI, NAWET ŁAMIĄC NAM DESKI,
MÓWIĄC PRECZ Z TYM, UŻYWAJĄC AGRESJI
MY DAMY TEN STYL, NAGRAMY WERSY
ZSZARGAMY NERWY, AŻ ZALEJE KREW ICH
NIE ZNISZCZĄ NAS / NIE ZNISZCZĄ NAS TYM
NIE ZNISZCZĄ NAS, MY WYDRAPIEMY TAGI
PUŚCIMY RAP, I NAWINIEMY TRACKI
ZROBIMY HAJS, NA CZYMŚ INNYM BO NA TYM
RACZEJ NIE MA SZANS, TO NIE RAP NA ZABAWY
NIE ZNISZCZĄ NAS PUKI PARA ZE STUDZIENEK
DAJE ZNAĆ ZE NAPIERDALA PODZIEMIE
MY CAŁY CZAS I TO KARA DLA CIEBIE
BO JAKBY UMIERAŁ RAP, ZROBIŁBYŚ BAL NA POGRZEBIE
NAS NIE ZNISZCZĄ, WYGANIAJĄC z ULIC
STRASZĄC POLICJĄ, UŻYWAJĄC CENZURY
PÓJDZIEMY Z MYŚLĄ, HIP-HOP KULTURY
MAJKIEM NIE FLINTA, WZNIESIEMY RĘCE DO GORY
NIE ZNISZCZĄ BO, NIE MOGĄ NAS KUPIĆ SOBIE
Z MISJĄ ZIOM, PUKI TRWA DRUGI OBIEG
TO O NAS CZŁOWIEK, BO W NAS TO WSZYSTKO TAK
TO O NAS CZŁOWIEK, BO NAS NIE ZNISZCZĄ BRAT
|
If you like Blindman Melodies records, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp